O'CALLAN

Cześć, Kaktus. Tu Brian, Brain O'Callan. Odbieram cię. Nie mam zbyt wiele do zabrania, bo jakiś cwaniak zwinął mi bagaż. Chyba będę musiał zabawić się w hienę i pogrzebać w torbach zabitych. Na przykład w walizce tego pechowca, którego łachy noszę. Całkiem niezłe, tylko, jak na mój gust, zbyt militarne. O, chyba coś jest. Latarka.
Nieźle. Zapalam ją i rozglądam się po kajucie. Cholera... tam leży dziecko... bez głowy. Do diabła, idę stąd! Muszę upolować jakiegoś gnata - nie wiadomo, co nas tu czeka. No i warto byłoby coś upolować, zwłaszcza, że mamy mało jedzenia. Kiedyś całkiem nieźle strzelałem. Daleko mi do umiejętności snajpera, ale chyba zdołam trafić jakąś przekąskę. Włażę z powrotem do środka, poszukam tego Divane'a.
Rany, jak tu ciemno... Oż kur... Mało nie upadłem, co to za diabelstwo? TO WODA! Piękny, pięciolitrowy kanister czystej, zimnej wody. Jednak jest Bóg! Nie wierzę! Skąd to się wzięło? Jeżeli jeszcze znajdę żarcie i płachty biwakowe, to dojdę do wniosku, że ktoś tu robi sobie ze mnie jaja. Nieważne, Jager, przyślij tu kogoś po ten skarb, nie chcę ryzykować łażenia z nim po statku.
Jim, słyszę cię, jeszcze trochę. Zamknij się, do cholery, mnie też wszystko boli! O, jest, siedzi pod ścianą i kwiczy. Uuuu... Z tą ręką faktycznienie nie jest najlepiej. Boli? W porządku, musi boleć. Może coś będzie z tej ręki. Kaktus, on nie może wytaszczyć tego motoru. Tę ranę trzeba szyć.Potrzebny mi jest jakiś alkohol, igła, nitka i trochę fartu. Możesz mi to skombinować? Nie? W porządku, to będziesz miał jeszcze jednego trupa. No... od razu wiedziałem, że się zgodzisz. A więc załatw to szybko. Poczekać z nim, czy wyjść z wraku? Nie damy rady wytaszczyć tego sprzętu.
Spokojnie, Jim, będzie dobrze. Kim jestem? Jestem Brian. Brian O'Callan. Znasz mnie pewnie z holowizji. Moja facjata zrobiła się ostatnio modna. Hej, bez wygłupów! Tutaj nikt ci za mnie nie da nagrody. A ja potrafię zabijać. Wyjątkowo paskudnie, więc chyba lepiej, żebyśmy zostali kumplami. Spokojnie, zaraz wyjdziemy z tego wraku. Masz fajki?

DIVANE

No dobra. Już się gramolę, ale stary, jeśli tu coś promieniuje, to zapomnij o tym, że będę jeszcze coś po drodze zbierał. O, nie!
Wypieprzam z tego burdelu jak najszybciej. I bez przegięć, OK? Skoro jesteś taki szef, to po cholerę przysyłasz mi tego kryminalistę? Sam sobie poradzę.
Cholera... ta pieprzona kończyna znowu krwawi...
Dobra, dawaj tu tego O'Callana, czy jak mu tam... Tylko pamiętaj zasrańcu, jeden fałszywy ruch i nie zostanie z ciebie ani jedna cała komórka.
Stary, jak ci tam... Kaktus? No słuchaj, Kaktus, poczekaj niech się tylko stąd wytarabanię, to zobaczymy, kto tu będzie "chłopakiem". Więc uważaj na ten swój jęzor czy mózg. OK?
Aha, i załatw mi kilka galonów paliwa albo przynajmniej powiedz, gdzie jest, to się wrócę.
I UCISZ TYCH PIEPRZONYCH ŚWIRÓW, BO NIE WYROBIĘ!
Bo widzisz, stary, jak jeszcze skołujesz kilka części, to ten "wózek" będzie latał.
Razem (chyba) z tym O'Callanem wyprowadzam motor na zewnątrz i szukam jakiegoś faceta siedzącego na kamieniu, po drodze rozglądam się za posiadaczem moich butów i witam go bardzo serdecznie. Potem chciałbym coś przekąsić, wypić, przejrzeć zawartość walizki i zrobić przegląd motoru. Ewentualnie, jeżeli Kaktus zna miejsce składowania paliw, to się tam wybiorę.
Jak skończę, mogę posłuchać, co Kaktus ma do powiedzenia.
Potem chcę wiedzieć: gdzie będziemy spali?
Aha, i nie mam ochoty zajmować się jakimiś palantami, co tańczą w dolinie.

KARTA - KERIC

DANE:
Imię - Dan
Wiek - 24 lata (biologiczne)
Pochodzenie: świat Taut; Metys.
WYCIĄG SIECIOWY: Poszukiwany na terenie świata Keric w związku z włamaniem do systemu bankowego. Podejrzany o kradzież tajnych funduszy Tautańskiej Partii Socjaldemokratycznej. List gończy opatrzono klauzulą: UZBROJONY I NIEBEZPIECZNY. Sprawa w toku.

ZAPIS: Światło. Coś kapie mi na czoło i toruje sobie drogę poprzez włosy. Czuję, że moje zmysły powoli wracają do równowagi. Może to i gorzej, bo czuję pod czaszką straszliwy łomot, kolce bólu wwiercają się w każdy zakątek mózgu i słyszę wrzaski: "Tutaj, tutaj jestem!" Próbuję się poruszyć, najpierw jedna ręka, potem druga, teraz do pionu... uch!.. No już. A co to za jatka?! Co tu się stało? I co robi ta skręcona wręga wbita w mój sarkofag? Uff, ale miałem farta, jeszcze kilka centymetrów i... lepiej nie myśleć. No tak, jak na raj, ciekawie się zapowiada. No i ten jazgot w głowie... zostałem telepatą albo i świrem. Że co? Co ocaliłem? Chwila, gdzie jest moja torba? O nie! Ukradli, żeby ich pokręciło! No to gówno ocaliłem! Kim jestem? Dan, Dan Keric z Taut, na który moja szanowna osoba więcej nie zawita. Czemu? 24 lata to trochę za wcześnie na umieranie, moim zdaniem. Tautańska klika niewąsko się zeźliła, jak im podprowadziłem te kilka tysięcy kredytek. Taa, to był nieprzeciętny numer, no, ale cóż: miałem tego wszystkiego serdecznie dosyć. Nie dość, że zdradzony, to jeszcze wylany , i to w przeddzień Kinaweh. Zostały mi tylko te wszczepy do pracy w Sieci. Przeszły już swoje, ale mogą się jeszcze przydać. Mógłbym się podłączyć do głównego komputera, a jeżeli jest zniszczony, do któregoś z pomocniczych, tu w ładowni powinny być jakieś robocze modemy. Gdybym znalazł moje narzędzia, to mógłbym podłubać trochę przy elektronice, czy cybertechnice.Z tych małych trumienek, w których tak się na milutko spało, potrafiłbym wykombinować bardzo przyzwoite wyrka. Z segmentu podtrzymywania życia chyba da się uzyskać roztwór glukozy i wykorzystać oprzyrządowanie do zaimprowizowanych zestawów reanimacyjnych, przecież sarkofagi są wypchane sprzętem medycznym. No, ale jest mały problem z energią elektryczną. Przy uderzeniu w ziemię reaktor "Fenixa" na pewno został uszkodzony i nie sądzę, żeby długo pociągnął. Na szczęście baterie kontenerów przy racjonalnym wykorzystaniu wystarczą na jakiś czas. Do tego czasu powinniśmy odgrzebać to, co niezbędne z innych luków. No, dosyć tego gaworzenia, przydałoby się stąd wygrzebać, tylko jak? Może spróbuję między tymi sarkofagami a burtą. Nie jest źle, widzę przejście. A to co za pojemniki? Niech spojrzę - bagaż tamtych bezgłowych? Już im się chyba nie przyda, a ja się tym chętnie zaopiekuję. Niech no spojrzę - trochę łachów (kompletne bezguście), ogłuszacz (wersja mini dla kobiet, trudno, dobre i to) i te trzy fiolki - dwie niebieskie i żółta, nie wiem, co to jest, ale zabieram. Cholera, nic do żarcia! O nie, ta paplanina się znów nasila, wściekli się czy co? Niech te połamańce wreszcie się pozamykają. Co? Wyciek radioaktywny? Zmywam się stąd. Funkcja lampki nocnej zdecydowanie mi nie podchodzi. Dołączam do Kaktusa (ksywka Geiger też by mu pasowała) i reszty.

KARTA - J (@ PLIK USZKODZONY! @)

DANE:
Imię - (...)
Wiek - 26 lat (biologicznych)
Wzrost - 173 cm
Pochodzenie: (...)@@$#%$@#$@#$%$##@kobieta; biała.
WYCIĄG SIECIOWY: Zaocznie skazana na krzesło elektryczne.@$#$*&*#$@ Odbyła dwuletni wyrok w Polarnym Obozie Resocjalizacyjnym (...)%#&*%%@#%$#^&$ Poszukiwana za podpalenia, wielokrotne zabójstwa, @ stawianie oporu władzy i akty terrorystyczne. $#$@$#*#$

ZAPIS: Jestem weterynarzem. Tak. Mam ze sobą kilka rzeczy. Moja torba jest przyciśnięta tym biednym durniem, który usiłował się do mnie przystawiać, a teraz leży i jęczy. Pewno się potknął, tak tu ciasno...
Mam jeszcze coś. Książki. Trochę podręczników medycznych. Przydadzą się - tylu tu rannych...
Tak, katastrofa była straszna. Dziwię się, że żyję.
Ktoś tu koło mnie mamrocze - zdaje się, że to modlitwa. I mocno mnie to irytuje... Od dawna jestem niewierząca.
Tam daleko jest moja walizka. Kilka ciuchów - muszę wziąć. Ciekawe, skąd się tu wzięła, pewnie ktoś przyniósł i przekonał się, że nie potrzebuje damskich rzeczy.
Zrozumiałe.
Jakiś facet szarpie mnie za rękę. Mówi, że ktoś na nas czeka. To beznadziejne. Nie mogę się tu znaleźć. Nie mogę zrozumieć, co się dzieje. Jakiś wewnętrzny głos do mnie gada.
To, co zdążyłam zauważyć, to ziemia. Dużo czerwonej ziemi.
Jakim cudem się tu znalazłam..? No tak - była katastrofa.
Czy boli mnie głowa? Nie, już mi przeszło. Cholera - ciągle te głosy - nie mogę ich znieść. A teraz jeszcze ten głos wewnętrzny - to chyba rodzaj telepatii czy co?
Ten wrak to resztki statku, dzięki któremu chciałam zdobyć wolność i rozpocząć nowe życie. Ładny początek.
No, ale widzę, że mam najwięcej rzeczy ze sobą. To też się liczy.
Dobrze, że z kontenera wychodziłam jak lunatyczka. Ukradłabym rzeczy komuś, a tak - naga - znalazłam swoje.
Ale się rozgadałam w myślach. Słuchacie tego..? Mam się nie przejmować? W porządku.
Silny, telepatyczny głos każe wszystkim zdrowym na ciele i duchu kierować się w jego stronę, by naradzić się, co robić. Sporo ludzi chyba też to usłyszało, bo zaczynają się ruszać ze swoich miejsc.
Ten facet wciąż mówi, że mam iść za nim.
Zaraz, zaraz, tylko się ubiorę.
Zresztą - jakiś człowiek biega z rozwalonym nosem, a nie opodal mnie leży ktoś z rozwaloną nogą i płacze.
Muszę im pomóc.
Nawet jeżeli zabiłam dwustu ludzi w słusznej sprawie, to mogę też innym dwustu pomóc, chociaż zazwyczaj nie leczę ludzi.
Co radzę robić? Zebrać ubrania i inne rzeczy pasażerów, z wyjątkiem majtek i książek; porozdzielać je po równo każdemu. (Właścicielom nie trzeba niczego dodawać, bo i tak ukryją część rzeczy). Może wtedy przestaną się tak wrogo na siebie gapić albo łazić bezmyślnie kalecząc sobie stopy.
Co jeszcze? Zorganizować grupę medyczną, która zajmowałaby się rannymi i stworzyła może tymczasowy szpital.
I to chyba tyle.

KARTA - GREEN

DANE:
Imię - Cristopher
Wiek - 32 lata (biologiczne)
Wzrost - 194 cm Pochodzenie: świat Ziemia; czarny.
WYCIĄG SIECIOWY: Agent Federacyjnych Służb Specjalnych, wydalony z FSS za zabicie trzech agentów federalnych. Osadzony w Federacyjnym więzieniu na Sacharinie z artykułu 451, 879, 544. Szkolony w ośrodku szkoleniowym FSS na Sacharinie. Po 4 latach szkolenia poddany procesowi cybernetacji - wszczepienie procesora MT 6200 BI.
OPIS procesora MT 6200 BI.
Producent Motorola. Generacja 6 model 2 standard podstawowy (00). Wersja Biologiczna BI.
ODDZIAŁYWANIE: Centralny układ nerwowy - koordynacja ruchowa;
Centralny układ nerwowy - ośrodki pamięci (wspomaganie nauki i interpretacji); przyspiesza czas reakcji; wzmacnia i reguluje pamięć; wzmacnia niektóre cechy mentalne; pozwala na połączenie z urządzeniami opatrzonymi klauzulą BI READY @

ZAPIS: Powoli otwieram oczy - łeb mi pęka.
Cholera, wszystko przez tego Mteka - odkąd tylko wydostałem się spod fal aktywujących, nie daje mi spokoju. Podobno za kilka dni wszystko ma minąć i Mtek wróci do pełnej sprawności, w końcu był nieaktywny przez ostatnie trzy lata... Zaraz, coś chyba słyszę... - Szszszwszszzzzs... mogę się ruszyć, bo chyba złamałem nogę. Możecie mi mówić Szszczczwssszsss.. bo zaczniecie świecić... PędźcieSr każdSregoSr, kogo spotkaSrcie, na górę. tSram za bSrardzo nie mStożna sieSrdzieć...
Cholerny grat, nawet za bardzo nie wiem, o co temu Szczczczwssszsss... chodziło. Zaraz, zaraz, coś sobie przypominam - powoli zaczynam się zbierać, szukam spodni, no tak, mam je na sobie, koszulę też, kurtka uniwersalna obok - miałem lecieć na Ziemię, żeby wyjaśnić tę aferę korupcyjną, a tu masz! Czy ktoś mi może powiedzieć, co się stało, nic kompletnie nie pamiętam. Kur!! Rąbnęli mi buty! Cholera, na co komu potrzebne stare buty, i to w dodatku numer 46, jak dorwę tę cholerną gnidę, to jaja wbiję do gardła. Dobrze, że chociaż spluwa została.
Dziwne, dlaczego? Jeżeli chcieli mnie uciszyć, to dlaczego rąbnęli buty a nie mnie? Co tu nie gra? I którego mamy dzisiaj?
No tak - "brak sygnału czasowego" - pewnie wsadzili mnie do jakiejś dziury w ziemi, ciekawe czy to chociaż jest Ziemia, czy jeszcze Sacharin.
- Czy jest tu ktoś?! - wrzeszczę, odpowiada głucha cisza i echo - ciekawe, po jaką cholerę zamontowali w piwnicach pomarańczowe koguty - chyba, że to nie jest piwnica, a jak nie piwnica, to co?
- Ej, ty Szczczwsssczsss..., czy jak ci tam, powtórz jeszcze raz w skrócie, bo nie zrozumiałem. Po co mam iść na górę, skoro "za bardzo nie można tam siedzieć" - wrzeszczę telepatycznie - powiedz jak do ciebie dojść! Może da się coś zrobić z tą twoją nogą.

KARTA - HOSODA

DANE:
Imię - Yoshi
Wiek - 35 lat (biologicznych)
Wzrost - 170 cm
Pochodzenie - Ziemia; rasa żółta.
WYCIĄG SIECIOWY: Szeregowy urzędnik korporacji UKO, nie notowany, brak żyjących krewnych.

ZAPIS: Budzę się, ale jeszcze nie otwieram oczu, starając się zbadać przestrzeń dookoła mnie słuchem i węchem. Już po chwili wiem, że dzieje się coś niezwykłego. To nie są odgłosy standardowej procedury budzenia kolonistów. Słyszę głosy w środku głowy. Telepatia - to jedyne wytłumaczenie. A zatem najpierw porządek w głowie. Rozluźnienie, kontrolowany oddech, oczyszczam umysł. Jestem już bezpieczny, żadna nie kontrolowana myśl mnie nie zdekonspiruje. Teraz dopiero otwieram oczy. Zdemolowane wnętrze ładowni, porozbijane kontenery, poskręcane trupy - wszystko to widzę w świetle migających lamp alarmowych. A więc się rozbiliśmy. Przez moment czuję lęk, że być może on zginął i nie będę mógł wykonać zadania. Utrata honoru to jedyne, co wzbudza we mnie lęk. Metodycznie sprawdzam, czy cały sprzęt jest na swoim miejscu. Tytanowa bransoleta na prawym nadgarstku mieszcząca zegarek, laserowy żyroskop, chip identyfikacyjny i czterolufowego strzałkowego derringera kal. 0.25 wygląda na nie uszkodzoną. Cylindryczne etui, które przezornie przytwierdziłem do uda parcianym pasem, jest na swoim miejscu. W środku druga połowa mnie - katana, wakizashi, pięć shurikenów i stustrzałowy subkarabinek na naboje bezłuskowe kal 4.45 z tłumikem, celownikiem laserowym i systemem noktowizyjnym. Przez dłuższą chwilę szukam ubrania.Chyba ktoś je sobie pożyczył. Zostały tylko buty - solidne, wojskowe, nie do zdarcia i pozwalające chodzić bardzo cicho. Buty oddziałów specjalnych. Ale to nie wystarczy. Obok jednego z trupów znajduję mikrofazowy kombinezon. Jest trochę zniszczony i przybrudzony, ale za to pasuje idealnie. Teraz mogę wyruszyć na łowy. Jeżeli On żyje, znajdę go.
"Nazywam się Hideo Hideoshi. Przyszedłem po twoje życie z rozkazu mego pana, Hiraki san" - powiem patrząc mu w oczy, a potem go zabiję. Jeden z głosów w mojej głowie krzyczy, że w statku jest promieniowanie. Muszę znaleźć wyjście. Martwy lub chory nie wykonam zadania. Jeśli on też słyszy głos, to już wkrótce się spotkamy.

KARTA - MACLEAN

Imię - Sara
Wiek - 27 lat (biologicznych)
Wzrost - 167 cm
Pochodzenie: świat Ziemia; biała.
WYCIĄG SIECIOWY: Poszukiwana przez policję Federacji za pośrednictwo w handlu niedozwolonymi implantami, podejrzana o współudział w kilku morderstwach. Uzbrojona i niebezpieczna.

ZAPIS: Nazywam się Sara MacLean. Jestem poszukiwana przez Federację z art. 810 oraz 212, ale nie chcę o tym mówić. Przez moje ręce przeszły setki ludzkich części, ale prawdziwe cacko zatrzymałam dla siebie. Niewielka dostawka wszczepiona w splot pozwala mi widzieć w pełnym zakresie długości fal.
Obok mnie leży mój bagaż. To bardzo cenny bagaż. Oprócz liofilizowanego żarcia, butelki wody i kilku fajek, na dnie torby moje skarby: notebook, dostawka C x 300 (może spowodować spowolnienie procesów życiowych), polowy zestaw chirurgiczny, zdobyte na czarnym rynku leki i spluwa z jednym magazynkiem. Muszę jeszcze wspomnieć, że na Ziemi byłam chirurgiem.
Cholera, już tyłek boli mnie od tego siedzenia, a w dodatku po drugiej stronie jakiś facet gapi się na mnie, jakby nigdy baby nie widział.
- Spadaj - myślę do niego.
Zaproponowałam Kaktusowi sporządzenie ewidencji tej bandy niby-kolonistów, towaru i sprzętu.Wyłonienie jakiejś władzy. Nie możemy żyć w anarchii.
Noga Kaktusa nie jest złamana. Dałam mu domięśniowo Colvitax.
Obok mnie siedzi ten świr, Jim Divane z oczami jak talerze. Zdaje się, że przechodzi kurację odwykową. Jeśli ktoś jest ranny, niech mnie szuka, zobaczymy, co się da zrobić.
A tak w ogóle, to kim ty jesteś, Kaktus?

Jesteście na zewnątrz, na dnie krateru. Jest pokryty rudoczerwoną gliniastą glebą, kamieniami i różnorodnymi odłamkami. Kaktus siedzi na płaskim kawałku bazaltu, jakieś osiemdziesiąt metrów od wyjścia z tunelu, na wprost. Jest to ogromny, niemal dwumetrowy mężczyzna, lekko łysiejący, z ogniście rudą, krótko ostrzyżoną brodą i krótkimi włosami tego samego koloru. Ma na sobie wojskowy maskujący kombinezon, który zmienia barwy niczym skóra kameleona. Obok Kaktusa leży zwinięta płachta biwakowa. Jest to kwadratowy kawałek specjalnej, wielowarstwowej tkaniny, która jest całkowicie wodoodporna i stanowi doskonałą izolację termiczną. Ma wymiary dwa metry na dwa i jest zaopatrzona w rozmaite kausze, linki, rzepy, taśmy i sprzączki. Można z niej zrobić namiot, śpiwór, worek, pelerynę, poncho, hamak lub nosze, składając ją odpowiednio i spinając. Dla tych, którzy nie posiedli tej sztuki na płachcie znajduje się obrazkowa instrukcja.
Noga Kaktusa nie jest złamana, tylko zwichnięta w stawie skokowym. Powinna zostać naciągnięta, a następnie usztywniona i obandażowana. Na razie puchnie. Kaktus wystawił ją przed siebie, poluzowawszy zupełnie rzepy wojskowego buta i przygląda się ponuro swojemu dziełu, z papierosem w ustach. Poza tym, nie okazuje bólu.

Mówi:
- Dobra, ludzie. Pierwsza rzecz - ranni. Terrorystka ma przeszkolenie medyczne i zmysł organizacyjny. J. niech się do ciebie zgłaszają ci, którzy chcą pomóc i ci, którzy są poharatani. Jak zbierzemy cały dobytek do kupy, to weźmiesz dla rannych, co ci tam potrzeba. Makaroniarz ci pomoże. Zorganizujcie szpital.
Po drugie, trzeba zgromadzić to, co mamy. Przede wszystkim, woda i żarcie na razie idzie do wspólnej kasy. Podobnie narzędzia, broń i sprzęt przetrwania. Tak samo nadwyżkowe łachy, czyli wszystko prócz tego, co macie na grzbiecie. Divane, jeżeli mogę cię uprzejmie, w mordę, prosić: może byś tak ruszył organizm i dopilnował zrzuty? Weź ze dwóch ludzi, na przykład O'Callana i Jagera. Następna rzecz: jeśli ktoś zna się na elektronice, niech pomoże tym, którzy są scyborgizowani. Promieniowanie mogło im poprzestawiać w procesorach.
Trzeba znaleźć coś do palenia: na drewno na pokładzie nie ma cienia szans, może jakieś skrobiowe opakowania albo torby z bioetylenu. Śmierdzi, ale się pali. Nie mamy też wody, być może ktoś rano będzie musiał zejść do wraku. Poza tym potrzebni ochotnicy na wyprawę do lasu. Z tego co wiem, to najwyżej cztery kilometry na północny wschód. Trzeba się rozejrzeć, spróbować coś upolować i znaleźć wodę. Może miejsce na nowy obóz. Woda jest w tej chwili najważniejsza. Mamy jej o wiele za mało.
Dalsze ogłoszenia parafialne: zgłosiło się do mnie w sumie około trzydziestu ludzi, jako tako na chodzie, co do reszty nic nie wiem. Z tego jeden zdeklarowany anarchista, niejaki El Fashid, od razu gdzieś sobie poszedł, idzie do nas jeden maniak religijny oraz jeden bogaty cwaniaczek, którego ktoś tu wyekspediował z zemsty, niejaki De Falco, Jr, III. Rany boskie! Mamy też ze dwóch agentów federacyjnych i co najmniej jednego płatnego mordercę, tak, że nie jest za dobrze. Wyczuwam tu też od cholery rozmaitych zwierząt, nawet kilka widziałem, mogą być niebezpieczne. Pilnujcie się. Niech nikt nie łazi sam, zwłaszcza w nocy. Nawet siusiu. Poruszajcie się dużymi grupami i pilnujcie nawzajem. Śpimy tak: trzeba zrobić możliwie jak największe posłanie ze wszystkich śpiworów, płacht biwakowych, foliowych opakowań i innych śmieci, które trzymają ciepło. Rozdzielimy między siebie dodatkowe ubrania i śpimy pokotem. Jeżeli zdołamy wykombinować jakieś ognisko, posłanie powinno być dookoła ogniska. Facetów z nadczynnością hormonalną ostrzegam, że kobiety, które tu mamy są raczej niebezpieczne. Jeżeli komuś połamią łapy, będzie sobie sam winien.
Ktoś chce coś powiedzieć, może macie jakieś inne pomysły?
Odpowiadam Divane:
- Stary, z paliwem będzie problem. Nie wiem, na co chodzi ten twój motor. Większość sprzętu, który powinniśmy mieć, jest napędzana żelowanym wodorem. Gdzieś we wraku powinny być polowe elektrolizery do odzyskiwania wodoru i zapasy wielorazowego żelu. Gdzie - nie wiem. Na dodatek, z wodą, rozumiesz, jakby u nas nietęgo.
Odpowiadam MacLean:
- Jestem kim jestem, siostro. Książkę piszesz?

Nadchodzi noc. Jest zimno, temperatura spada poniżej dziesięciu stopni Celsjusza, ale nie ma wiatru. Leżysz na ziemi, jest twardo i niewygodnie, na dodatek przydział ubrań okazał się bardzo skromny i dygoczesz z zimna. Poza tym, jesteś piekielnie głodny. Na kolację wszyscy dostali po pół kubka cienkiej zupki zrobionej z wojskowych racji - zużyliście prawie całą wodę.
Jeżeli udało ci się przemycić broń, jest duża szansa, że załoga wyjęła z niej amunicję, kiedy byłeś zahibernowany. Nie chcieli mieć skołowanych anabiozą, poirytowanych ludzi, wymachujących bronią zaraz po przebudzeniu i żądających różnych rzeczy. Oczywiście jest nadzieja. Mało prawdopodobne, by zdołali sprawdzić wszystkich.
W nocy bez przerwy rozlegają się ponure odgłosy kręcących się w pobliżu zwierząt. Niektóre mogą być naprawdę duże, ale niczego nie widać. Kilka razy majaczy ci jakieś stworzenie wielkości dużego arbuza, przemykające zwinnie na patykowatych nóżkach.
Co będzie jutro? Co robimy dalej?

--- --- ---

Plik utworzony: 19-10-1996
Ostatnia modyfikacja: 04-01-2001
Copyright (c) Łukasz Grochal Wojciech Gołąbowski 1996 - 2001