PRADERA

... Bardzo to wszystko sielankowe, tylko dlaczego tu tak cos śmierdzi? Cholera, pożar dochodzi do podnóża góry! Niedługo i tutaj wszystko się sfajczy. Wynoszę się stąd! Dobrze, że wyżej nie ma drzew, tylko te jakieś poskręcane krzaczory. Zaraz, ktoś tu się przedziera. Natchniony? A ciebie co tu przyniosło? Czekaj, pomogę ci... Kogo ty tu niesiesz? Jakiś skośnooki, już był nieprzytomny? Zaniesiemy go do jaskini. Rodriguez, słyszałem, jak się miotałeś po lesie... jak widzę miotasz się dalej. Natchniony, nie masz jakichś ziół na takie przypadki? Dobra, chodźcie tu na górę, będzie bezpiecznie. Tam jest jeszcze Enid... a właśnie, Natchniony, tu mogą powstać "kwestie sporne". Musisz obiecać, że nie będziesz zrywać kocyków z niemowląt, czy coś takiego... Wyjaśnicie to sobie później, dobra? Albo jeszcze lepiej, opowiedz mi po drodze, ja się z nią lepiej dogadam.

LANTON

Borysku, odbieram cię, ale nie widzę. Gdzie się podziewasz? Zostaniemy przyjaciółmi, ale nie mów do mnie po nazwisku - nie znoszę tego. Mój ostatni facet przezwał mnie "Enid", a na chrzcie dali mi "Maria Angela" - wybierz, co ci się podoba, OK? Co do twojego ostrzeżenia... Uważasz, że on mnie próbuje zbajerować? Hmm, cóż, właściwie... Samotna, naiwna dziewczyna łatwo może stać się ofiarą przeróżnych perfidnych knowań, to fakt. Chętnie poznam szczegóły, więc pośpiesz się, proszę. Zaraz, zaraz, kto tu idzie? To ten wariat, Nawiedzony! Al-Fashir, po cholerę go tu przywlokłeś? Miał być obóz nad strumieniem... Pożar? Niech ci będzie, ale przecież ten bydlak rozpruł rękę żółtkowi, bo mu się jakaś blaszka nie podobała! Nie wiedziałeś? To do czego ty używasz telepatii? Niech on się wynosi, ale już! A właśnie, że go zabiję!

PRADERA

Nie zabijesz, wiesz o tym równie dobrze, jak ja. Nie tylko nie chcesz go zabić, ale boisz się tego, co to z tobą zrobi. Myślisz, że tak łatwo jest zabić człowieka, jeśli słyszysz jego myśli, uczucia? No właśnie.

NATCHNIONY

Posłuchaj, Lanton. Co ci przyjdzie z zabicia mnie? Nic. Bóg przeniesie się w inne ciało. Ja, jego marna skorupa, jestem nieważny. Przecież nie chcę cię atakować. Mnie z twojej śmierci również nic by nie przyszło.

LANTON

Al-Fashir, skoro uważasz, że i tak go nie zabiję, to po co wlazłeś na linię strzału? Idealista, pacyfista - Mały Książę po prostu, a jak przychodzi co do czego, jesteś cholernie skuteczny. Zachowaj dla siebie swoje wspaniałe argumenty, fakty już mnie przekonały. Przecież nie wrócę do krateru. Anarchistka czy nie, nie potrafię ziać do ciebie nienawiścią - to wystarczy, żeby mnie sklasyfikowali, a zresztą tam jest Takahashi. Co mi zostaje? Vive l'anarchie! Ale, ale, kto mówił, że mogę sobie zabić, kogo zechcę? I kto mi właśnie w czyms takim przeszkodził? Kto za mnie zdecydował, co jest słuszne, a co nie, i jak to się ma do teorii? Spokojnie, my dla logiki, czy ona dla nas? Lepiej weźmy się za przerabianie tej planety na raj, bo nas ubiegną. Zaczniemy od zwiększenia stanu osobowego. Ten elegancik, na przykład, majaczy i nie kontroluje swoich myśli. Wiesz, kim on jest? To zawodowy zabójca, wkurzony na swoich byłych przyjaciół. Przyda się nam... Japońca położymy na razie w tamtym niskim zakamarku, będzie miał spokój. Dawaj tę wodę, zrobimy dla nich rosół.

PRADERA

Kwestie ideologiczne może zostawmy na po śniadaniu, co? O pełnym żołądku lepiej się dyskutuje... Przecież wiem, że ci się nie chce gotować dla całej gromady. Komu by się chciało? Pomogę ci, Natchniony też by ci pomógł, ale jak nie chcesz, to nie... Widzę, że kociołek jest zajęty dla chorych... cóż, pieczeń z rana? Nie mogą być kanapki? Dobra, dobra, też sobie poradzę.

LANTON

Smakosz się znalazł! Okropnie jesteś przyziemny, wiesz? Rozejrzyj się po kraterze, tam wszyscy żyją ideą, widocznie twoja jest jakoś mało pożywna. Chcesz pomagać? Ciekawie się do tego zabierasz. Weź nóż i obierz te warzywa. To co, że niepodobne? Mają dużo skrobi. Miały być ugotowane, ale może spróbujesz je opiec? Spryciarz z ciebie, od Nawiedzonego masz herbatę, a ja mam ci zorganizować czajnik? Ba! Może mógłbyś użyć tej metalowej piersiówki, obwiązać szyjkę sznurkiem... Ale najpierw trzeba coś zrobić z zawartością. Wylać szkoda, może się przydać jako środek odkażający... O, nie! Nawiedzony może sobie konać z głodu, wcale mnie to nie wzrusza.

PRADERA

Natchniony, ona w sumie ma rację. Jesteś zdrowy i silny, zatroszcz się o siebie, ja też niedługo będę musiał zdobyć trochę jedzenia. Te warzywa, Enid? W końcu pewnie sam bym na to wpadł... może coś z tego wyjdzie. Jak pomyślę o tych biedakach w kraterze... ale wolę nie myśleć zbyt dużo, to źle robi na apetyt. Dobra, masz trochę, ale obiad już we własnym zakresie. Rozumiem, przedzierałeś się przez płonący las, opiekowałeś sie rannym, mogłeś nie myśleć o jedzeniu.

NATCHNIONY

Dzięki, Al-Fashir, ale nie trzeba. Me ciało - marna skorupa Boga potrzebuje tylko tyle pożywienia, by egzystować. Na razie nie jest mi ono niezbędne. Oddaj je komuś. Może Jakamitsu.

PRADERA

Nie, to nie... Jakamitsu się ucieszy. No, jak te warzywa się będą piec, to zrobię mały wypad do krateru. Ciekawe jak tam sobie radzą... z Takahashim, na przykład... tylko kogo wykorzystać? Kurczę, mało ludzi zostało w tym kraterze, Kaktus odpada? Trudno. Znowu Keric? Spróbuję... nie mogę trafić, pewnie znowu polazł do wraku. Jest! Nie, to nie on, kto to? Ktoś bardzo zmęczony. Ktoś tam w ogóle pracuje? Ach, rzeczywiście! Pani J., czy można poznać imię? Przepraszam za wtargnięcie, chciałem tylko rozejrzeć się... Zapomniałem się przedstawić... tak, to ja, Al-Fashir, właśnie się zastanawiałem, jak to jest z formułami grzecznościowymi w telepatii, możemy chyba przejść już na "ty"? Słuchaj, czy Kaktus i inni poradzili sobie już z tym Takahashim? jeszcze nie? Cóż... najwyraźniej wcale im tak bardzo nie przeszkadza, pewnie tym zabijakom nawet skrycie się podoba... Tak, tak, byłem trochę w koszarach i wiem, jak to wygląda... pewnie większość z nich uważa kobiety za personel rozrywkowy... Najchętniej sami by tobą handlowali za papierosy: ale jeszcze nato nie wpadli... Rozumiem, że nie masz zamiaru czekać, aż wyręczą cię mężczyźni? T6ylko, że to dużo nie zmieni... Prawdopodobnie w kraterze jest więcej takich jak on - może tylko nie uzewnętrzniają swoich poglądów - ale to widać po sposobie w jaki traktują kobiety. Słuchaj, jak długo już pracujesz w tym "szpitalu"? Co? Bez przerwy? Na Tao, co za potwory, a podobno tak się o wszystkich troszczą... dają ci chociaż coś do jedzenia? Hmm, nie najlepiej to wygląda. A nie mówiłem? Nie miałabyś ochoty na małą ucztę? Naprawdę! Enid szykuje cos specjalnego. szkoda, że nie umiem przekazywać zapachów. ja jej trochę pomagam, ale na frykasach to ona lepiej się zna. Fakt, jest tu trochę zamieszania, ale to minie. Natchniony? Jest tutaj. Też masz do niego pretensje? Przekonasz się, że niema o co. Słuchaj, J., jak teraz stamtąd wyjdziesz, to zdążysz na kolację. Zostaw ten szpital, niech sami zatroszczą się o swoich rannych, a nie rozbijają po lesie! Jeszcze ci od tego pracy przybywa. To jak, szykować dodatkowe nakrycie?

LANTON

Sam będziesz szykował, ale dobra, niech przyjdzie, może jakoś zagospodaruje te narkotyki. Wyhandlowałam je od Nawiedzonego, to znaczy Natchnionego, za coś, co nazywał namiernikiem satelitarnym. Strasznie się ucieszył, a tłukł toto kamieniem, aż furczało! Jego, to znaczy NASZ Bóg uznaje prawo własności, masz pojecie? Nawracam się, a bo co? Może nie wolno? To wcale nie jest śmieszne! Zajrzyj w najgłębsze zakamarki moich myśli, niedowiarku, tylko szybko, a ujrzysz tam... hmm... szczere pragnienie wiary i te rzeczy.

PRADERA

Tak, tak... a w jeszcze głębszych? Cynizm i podłe wyrachowanie, ot co. Coreder? Faktycznie, niesympatyczny, chociaż nie takich rzeczy się w życiu nasłuchałem. Jak to mówią, psy szczekają, a karawana... itd. Ale żeby zaraz się nawracać? Aha, nowy sposób na nudę... mam nadzieje, że Natchniony wyłączył swój zmysł telepatii? No tak, zatopił się w modlitwie, jego szczęście. No, to życzę powodzenia, mnie jako anarchisty i tak nie dotyczą żadne religie, ale z zasadami się zgadzam. Częściowo.

LANTON

Nie masz zmysłu praktycznego. Bawisz się w politykę, wiec powinieneś docenić użyteczność religii. Co ty byś beze mnie zrobił? Ale sza, chyba właśnie kończy się modlić. Głęboko pragnę się nawrócić... O, pan Rodriguez przychodzi do siebie. Jedzonko zaraz będzie gotowe.

tekst chwilowo nieukończony
--- --- ---

Plik utworzony: 04-01-2001
Ostatnia modyfikacja: 04-01-2001
Copyright (c) Łukasz Grochal Wojciech Gołąbowski 1996 - 2001