KARTA - ILQUAD

DANE:
Imię - Linus
Wiek - brak danych
Wzrost - 186 cm
Pochodzenie: nieznane (Ceres?); czarny.
WYCIĄG SIECIOWY: właściciel Radia Bard i sieci occultshopów na Ceres (pas planetoid). Pobyt w klinice psychiatrycznej na Ganimedzie 2386-2390. Zamieszany w aferę Viridiana (patrz: wirus Viridiana). Nie karany.

ZAPIS: Dzień dobry, drodzy Radiobardianie! Mamy słoneczny dzień, temperatura rośnie, a słonce nie zamierza się obniżać Nie wiem. jak długi jest ten dzień na Hitalii, może ty, Kaktus? Wydajesz się być rozsądnym facetem. Przestań utykać jak stary ramol - to widać, ze udajesz...
Ale, ale, nie przedstawiłem się To ja do was nadaje: Linus Ilquad. Dlaczego tak późno? Poturbowało mnie trochę podczas tego piekielnego lądowania i tylko dzięki Jotce czuje, ze żyje. A teraz specjalnie dla niej piosenka z dedykacja:
Heirabella, qxe-niej?
Heirabella, qadz quman?
Qande qxen vilüves?
Qande qxen drogor lavves?
Heirabella, qande Bran?

Że co? Że nie rozumiesz, o co chodzi? Nie szkodzi - to po thernejsku. Ale melodia ładna, nie?
A teraz przerwa związana z konserwacja urządzeń nadawczych - idę się nażreć, znaczy się.
Imido! Ta telepatia mnie dobija: Przydałby się jakiś potencjometr. Czuje się, jakby wszystkie odbiorniki zwariowały. Najgorszy jest chaos w głowach tych zakichanych pionierów. Kilku zachowuje się w miarę normalnie, ale reszta?
Terroryści, mordercy i anarchiści... A najlepszy jest Natchniony...
To znowu ja, czyli jednoosobowe Radio Bard z Ceres; teraz na Hitalii. Podobno dzień trwa tu 30 godzin, czyli będzie można spokojnie pobaraszkować w nocy... A teraz wiadomości.
Jak wszyscy wiedza, jesteśmy na Hitalii, gdzieś w klimacie gorącym - morskim, czy jak tam on się nazywa. Oznacza to ze deszcz spadnie za jakiś miesiąc lub dwa Bez paniki - niedługo przemieścimy się gdzieś gdzie jest H2O. Spokojnie, mądralo, przeniesiemy cię, jak nie będziesz mógł chodzić. Kaktusik wysłał pionierów na łowy, więc trzymajmy za nich kciuki, bo inaczej czeka nas zupa w proszku. Tfu.
Ej, gromadko Pradery nie jestem żadnym gwardzista Kaktusa, przestańcie bawić się w survival i weźcie się do roboty. Na razie.

COREDER

Niech mnie, dawno się tak nie uśmiałem To bardzo nieładnie podsłuchiwać ale naprawdę przypadkiem odebrałem pogwarki AI-Fashira i Lanton. Jeśli jest tu więcej ludzi pokroju tego "ideowca" to niech nas broni Budda, Allach Chrystus, Shiwa, a nawet Kunta Kinte i Slanesh - bo jeden Bóg nas nie uratuje. Facet nie wie, czy rano obudzi się w jednym kawałku, a najbardziej podniecają go dysputy teologiczne! Nie wiem czy mnie słyszysz, Pradera, ale wyobraź sobie taka sytuacje: wstajesz któregoś pięknego dnia i ze zdumieniem stwierdzasz ze masz w potylicy dwustopowa igle wystrzeloną z karabinu Gaussa. Dlaczego? A bo komuś zachciało się "zrobić to, co chce". Piękna wizja, nieprawdaż? Kodeks naszego Barbariana? Ależ ma go, oczywiście! Punkt pierwszy najpierw walnij mieczem potem interesuj się kto to był I czego chciał. Punkt drugi: w razie jakichkolwiek wątpliwości patrz punkt pierwszy; suplement: trudne słowo "honor" oznacza pewnie przyrząd do polerowania ostrza... Dobroci łaskawa, gdybym był zapiekłym wrogiem Fashira i Barbarzyńcy; to wręcz dopłaciłbym do ich biletów na Hitalię, byle tylko się ich pozbyć!
Hej, co to za zamieszanie? Do wraku? Teraz? A jak ty to sobie wyobrażasz Kaktus? Przez luki inspekcyjne? Nie rozśmieszaj mnie mam dość na jeden dzień! Czasami jak cos wymyślisz to tylko siąść i paznokcie obgryzać... Uważasz że można dostać się do ładowni przez szyb o wymiarach dwadzieścia na dwadzieścia cali, po ciemku, przy promieniowaniu i po katastrofie, która zrujnowała pewnie 75 procent struktury konstrukcyjnej kadłuba?. Gratuluje optymizmu. Zresztą, nawet jakby znaleźli ładownie to co wydobędą? Małą paczkę z żywnością? Bardzo nam się to przyda, naprawdę! A może chcesz rozmontować wszystko na małe części - znów w pośpiechu, bo bekerele lecą, i po ciemku - a potem wynieść?
Tak, wyobraź sobie, ze mam pomysł! Ładownie nie mogą być całkiem odseparowane od siebie. Niech wiec jakiś magik od komputerów spróbuje zainicjować awaryjne otwarcie grodzi rozdzielających - z nadzieją, że mają system wybuchowego odblokowywania zamków.
Nadal mamy dostęp do ładowni, w której tu przylecieliśmy i może dzięki temu da się wleźć dalej... Jeśli to niemożliwe niech spróbuje uruchomić procedurę awaryjnego odstrzelenia zewnętrznych furt ładowni. Jeśli będziemy mieli szczęście może wybuch rozrzuci ziemie i dostaniemy się do ładunku. Jeśli nie, to chociaż będziemy mniej więcej wiedzieć, gdzie kopać żeby te furty znaleźć. Gdyby i to się nie udało trzeba dostać się na szczyt wraku tam gdzie byt sektor dowodzenia i mostek, a potem spróbować przez szyb windy transportowej. Tylko że to prawie 40 metrów w dół, a dodatkowo jeśli odpalili mostek, to tam pewnie wszystko jest w proszku, a i nasze "lądowanie" swoje zrobiło... Niestety na tym moje pomysły się kończą, nie jestem żadnym cholernym inżynierem ani konstruktorem!
Zaraz, zaraz... Może ten pomysł z wykopaniem chodnika nie jest taki zły! Kaktus - co z tym stemplowaniem? Jeśli będziemy kopać w taki sposób, żeby strop chodnika stanowił zewnętrzny pancerz "Fenixa", to odpadnie konieczność jego podpierania... Niestety problem czym kopać nadal pozostaje otwarty.
Natchniony chce budować kapliczkę? Znowu mu się, bidulce, pogorszyło... Coś tu musi być w powietrzu że takim jak on palma odbija! Wiesz, na Rosie też takiego jednego mieliśmy; jak się nawąchał jakiegoś "szczęścia w proszku", to wylatywał goły na plantacje, rycząc: "I'm the god of hellfire!" i wymachując zapalona racą alarmową. Wreszcie któregoś dnia wpadł do transportera asenizacyjnego i zanim się zorientowaliśmy, wylądował w spalarce odpadów. W protokole, w rubryce "przyczyna zgonu" ktoś potem wpisał "ironia losu"...

SIEMIONOV

Wyjątkowo paskudne miejsce, a w ścianie skalnej wejście do pieczary - wchodzę. O - biust! O - za biustem kobieta! Sądząc z atrybutów kobiecości, to niewątpliwie Lanton. Priwiet! Iszczu AI-Fashira. Poszedł z Natchnionym? To w takim razie jego widziałem na przełęczy.
A teraz powiedz, czy znajdzie się coś do przekąszenia - jestem diabelnie głodny. O, stokrotne dzięki! A wodka jest'? Niet - żałko. Co tu robię? Miąłem już dość tego imperialistycznego systemu władzy, który rodzi się w kraterze. Trzeba koniecznie założyć niezależną i bezideowa komunę.
Kaktusowcy stają się coraz bardziej nie do zniesienia:. Ostatnio ujawnił się jakiś naganiacz Takahashi, który teraz zrobi tam prawdziwy burdel, jeśli uznać, ze w kraterze nie było dotąd burdelu. Poza tym oni nie maja żadnego planu działania. Ciągle tylko znajdują się jacyś specjaliści od komputerów którzy dostają się do wraku, przyjmują olbrzymie dawki promieniowania po czym wracają, by oświadczyć ze coś tam znaleźli w jakiejś ładowni, ale żeby się do tego dostać, trzeba wykopać kilkusetmetrowy tunel albo najlepiej wyciągnąć całego "Fenixa" z gleby. Te tępaki nie robią nic, tylko kręcą się w kółko i czekają na mannę z nieba. Za jakieś pięćdziesiąt lat pewnie zostanie tam tylko wioska nomadów, którym przewodzić będzie król-kapłan, czciciel i strażnik Wielkiego Wraka - totemu plemiennego.
Mówisz, ze AI-Fashir jest z Natchnionym? Wiesz, nie bardzo mi się ten Natchniony podoba. Anarchia - tak, ale bez zdobyczy cywilizacji - nie ma mowy. Jestem informatykiem, wiec nietrudno się domyślić, jaki jest maj stosunek do pomysłów tego maniaka. Trzeba tez uważać na dziewczynę Barbarzyńcy. On sam to chyba w miarę porządny chłop, ale ona...
Dzięki za posiłek. Tymczasem, skoro Al-Fashira nie ma, pozwolisz, ze się tu troszkę zdrzemnę. No, nie wyganiaj mnie. Nie mam zamiaru się do ciebie dobierać. A tak na marginesie - widzę, że zebrałaś tu sporo rzeczy - nie znalazłyby się składniki na zacier? Potrzebne też będą: garnek ciśnieniowy, coś do skraplania, trochę gumowych rurek...

JAGER

Z lasu wyłania się postać w eleganckim garniturze, nieco już wymiętym i przybrudzonym. Jest sam, bez broni.
- Witam! Zwą mnie Jager, a jak pana godność? Ano, żyje i to, jak widać całkiem nieźle. Mam tu prawie wszystko co niezbędne.
Zauważa i wskazuje śpiącego przy ognisku.
- Taki jeden, nazywa siebie Isumi Kawaii, innym razem Wiktorem Portmanem, czort wie, jak naprawdę... Ja? Sam się tak urządził. Znalazłem go w lesie, wpadł w pułapkę zastawioną na zwierzynę. Gdybym nie nadszedł w porę, pewnie by nie żył, Teraz dochodzi do siebie.
Ty jesteś ten De Falco? Miło cię poznać! Mam nadzieje, ze zostaniesz u mnie kilka dni. Widziałeś albo słyszałeś w pobliżu jeszcze kogoś? Siadaj, napij się, posil. Bez obaw, próbowałem już i nie zatrułem się. Wiem, że to było ryzykowne. Głód nie jest dobrym doradcą. Znasz się na zastawianiu pułapek na zwierzynę? Pokaże ci te, które sam zrobiłem.
Nie dbam o to, co mówi Kaktus. Obawiam się tylko takiego jednego mafioso, tez żółtka, który przyleciał tu specjalnie po to, by wykonać na mnie wyrok. W kraterze słyszałem fragment jego myśli, dlatego tak szybko dałem stamtąd nogę... Wiem, ze i tu mnie znajdzie. Nie chciałbym być wtedy sam.
Przed zmrokiem chce zrobić zeribę wokół polany i przygotować chrust na noc. Mam nadzieje, ze mi pomożesz?.. Co nie jesteś?.. Ja tez nie, ale jak to zrobimy, będziemy bezpieczniejsi. W nocy możemy czuwać na zmianę... Ten Isumo tez, jak się wyśpi. Sądzę, ze można mu ufać.
Może ci się to nie podoba, ale w tym obozie będzie normalnie, tak jak w moim świecie. Chcecie ciepła, ogniska, strawy, wody, czegoś do okrycia, bezpieczeństwa? Płaćcie - oczywiście praca na rzecz obozowiska. Lubię ład i porządek, czy to źle? Jak się komuś nie podoba, to jest jeszcze wokół sporo wolnego miejsca, niech sobie idzie i robi wszystko sam. Zobaczy, ile to kosztuje... A owszem, niektórzy przeczuleni zaraz uroją sobie, te to jakiś obóz pracy i podniosą lament. Inni zaczną krzyczeć, ze im to pachnie komuną. Niech pachnie czym chce, jesteśmy biedni i musimy wytworzyć jakieś systemy organizacyjne.
Nie uzurpuję sobie żadnej władzy, wszystko ma być oparte na dobrej woli i zaufaniu.
Słyszę ich. Słyszysz to co ja? Idą tu? Szukają najłatwiejszej drogi? Ilu ich może być? Ich myśli nakładają się na siebie, plączą, rozumiem tylko te najkrótsze, brzmiące jak rozkazy. Trzymają się w grupie? Ktoś im chyba przewodzi. Zaraz tu będą!
No, Golean będziemy mieli gości. Już są na skraju polany? Witajcie! Chodźcie, proszę, odpocznijcie przy ognisku. Chcecie wody?

ITSUMO

Kto to? Lepiej nie rób gwałtownych ruchów, tylko podejdź powoli z wyciągniętymi rękami! Ostrzegam, to, ze mam owiniętą połowę twarzy, nie znaczy od razu, że jestem ślepy.
Widzę zbliżająca się nieśmiało sylwetkę trzymającą... To, co wziąłem za broń, okazało się być kawałkiem parującego mięsa. Wybacz. Trochę mi głupio, ale zrozum, ostatnie przeżycia sprawiły, ze szybko tracę panowanie nad sobą.
Chowam ostrza w BO, składając ja i przyczepiając do pasa. Mam nadzieje, ze nie zdzielisz mnie tym mięchem. To dla mnie? Siadam i delektuje się zapachem pożywienia... Jeżeli smakuje tak samo jak pachnie, to nic mnie nie obchodzi, z czego zostało wykrojone. Zakładam, ze nie z jednego z uczestników wyprawy? Mówisz, ze sprawdzone i jadalne, no, skoro tak...
Co robiłem w tym "rozrywkowym" miejscu? Cóż, byłem w zwiadzie który prowadził O'Callan. Jak zaczęło walić to odskoczył na bezpieczna odległość, zostawiając resztę. Ciekawe, czy jako dowódca zatroszczył się o swoją grupę, bo jak widzę, to nie on mnie z tego piekła wytaszczył. Dobrze, ze kolec nie przebił mi kości bo mógłbym się pożegnać z nogą. W tych warunkach brak nogi czy ręki jest jak wyrok śmierci. Dzięki żeś mnie tu dowlókł i opatrzył. To nie ty? Nie? A kto? Natchniony? Zaraz, czy to nie ten od cyborgów?
Pełen najgorszych przeczuć zerkam na wewnętrzną stronę przedramienia lewej ręki. Dopiero teraz zauważam, że jest zabandażowana. Ślady zakrzepłej krwi. Odwijam powoli materiał, sycząc z bólu i po chwili widzę uszkodzone gniazdo po czujniku promieniowania. Tylko mi nie mów, że to jego robota. Tak? Drań!
Nie wiem, czy mam mu teraz dziękować, czy go zatłuc. Co on z tym zrobił? Pięknie. Za uratowanie życia zapłaciłem uszkodzeniem neurogniazda, a za posiłek to czym mam zapłacić? Może nogą? Nie, nie uspokajaj mnie i nie chrzan mi tu o jego religii. Jak mam to traktować, jako chrzest? A gdybym miał sztuczne serce, to też by mi je wyrwał? Fajno, od razu byłbym zbawiony i poszedł do raju, bo nie zdążyłbym popełnić żadnego grzechu... Choćby zabójstwa kapłana. Zostaw mnie!

KAKTUS

Odpowiadam Corederowi: ładownie prawie na pewno są odseparowane, jak to sobie wyobrażasz? Wszystkie mają polecieć w razie jakiejś dehermetyzacji? Próby wysadzania grodzi są bezzasadne - mamy za mało materiałów wybuchowych, a efekt jakby nie jest gwarantowany. Tunele serwisowe niekoniecznie maja pół metra średnicy, o ile wiem, powinno to być całkiem wygodne przejście, przeznaczone dla techników, sztauerów i innych gości, pragnących skontrolować ładunek. Gorzej, że ładownia może być odpowietrzona. Podstawowy problem to promieniowanie. Gdyby było silne, to leżelibyśmy plackiem. Trzeba je zmierzyć - jak?
Odpowiadam Ilquadowi: Wygląda na to, że doba rzeczywiście ma tu ze trzydzieści godzin.
Do wszystkich:
Zbierajmy się pomału - najwyższy czas zacząć przygotowywać ewakuacje obozu. Ponadto uczulam szanownych kolonistów - zbierajcie wszystko co może się przydać, a nie jest wam akurat niezbędne, i, co możecie przekazać do wspólnej kasy. Obojętnie czy akurat wracacie z polowania czy wychodzicie ze potrzeba - proste kije, mocne liany, płaskie kamienie, kawałki wraku. Wszystko co może przydać się naszym technikom do klecenia narzędzi i przedmiotów codziennego użytku Będziemy potrzebowali dużej ilości noszy.

--- --- ---

Plik utworzony: 18-01-2001
Ostatnia modyfikacja: 18-01-2001
Copyright (c) Łukasz Grochal Wojciech Gołąbowski 1996 - 2001