|
Przemyslaw Brojewski
Deszcz
(wersja dla kaktusowców)
A mówiłem, wyżej te chałupki stawiać, 50 metrów nie wystarczy - to nie. Bo panna Enid chce mieć blisko do wody, czyścioszka jedna. To teraz masz tak blisko, że bardziej nie można.
Cholera jasna, wszystko mokre, żarcie woda zabrała i nawet ruszyć się stąd nie ma jak, bo prąd za silny.
A to paskudztwo leje się z nieba i leje i wcale nie ma zamiaru przestać.
Po diabła wyniosłem się z polany? U Kaktusa było całkiem nieźle, może nawet już powyjmowali ze Statku różne cudeńka i mają Telewizję i elektryczne flippery? A my tu pływamy....
Jak tylko skończy się ten piekielny deszcz, wracam na polanę. Może coś wezmę ze sobą, żeby się wkupić, nie po to przecież wracam, żeby żebrać... Ten materiał z roślinek, co go tkali przez parę miesięcy, powinien wystarczyć...
I tym optymistyczneym akcentem zakończymy deszczowe rozważania ostatniej anarchistycznej świni.
[6 lipiec 1997]
|
|