Stanislaw Witold CzarneckiKażdy człowiekWkrótce nadszedł zmierzch. Wnętrze jaskini oświetlało małe ognisko, przy którym młody Jeremiah i Hideo siedzieli twarzami do siebie i popijali napar z górskich ziół. Para unosiła się z drewnianych kubków, mieszając się z mgłą oddechów. Hideo obserwował w milczeniu. Twarz młodzieńca fascynowała go swoja mimiką. Stary świat nie znał takich twarzy. - Powiedz mi słowami, dlaczego mnie szukacie? Dlaczego ty mnie szukałeś? Jeremiah odpowiedział natychmiast potokiem znaczeń, ale przelanie go w formę słów zajęło mu więcej czasu. - Jesteś dla mnie... dla nas - Pierwszym. Pierwszym Nowym Człowiekiem. Nie wszyscy tak twierdzą. Dla innych jesteś szaleńcem, dawno umarłym odszczepieńcem, który nie mógł znieść porażki i odszedł w góry szukać śmierci. Szukamy cię z różnych powodów. Jedni myślą, że znasz odpowiedzi na ich pytania, dla innych jesteś żywym świętym, wierzą, że masz magiczną moc czynienia cudów. Są też tacy którzy chcą cię zabić. - wymawiając ostatnie słowa zawahał się chwilę. Hideo poczuł jego zdeprymowanie. Uśmiechnął się zachęcająco. - Mów dalej. Myśl o własnej śmierci nigdy mnie nie przerażała. Powiedz, czego ty szukałeś? - Potwierdzenia. Że nie odszedłeś umrzeć, lecz aby żyć sam na sam z Hitalią. Że to co się stało, nie było dla ciebie klęską. I odpowiedzi - głos młodzieńca zaczął się łamać, chrypnąć, stary człowiek zobaczył łzy w jego oczach, a w głowie zamęt, z którego wyłoniły się słowa - kim jestem? - Patrz więc - powiedział i wrócił myślami do najboleśniejszych dni swojego życia. Nie był w stanie się obronić, ale nikt nie chciał mu zrobić nic złego. Wręcz przeciwnie. Jotka dokładnie zbadała stan jego ciała, opatrzyła dłonie, ale w końcu pokręciła tylko głową, a na pytania mężczyzn z grupy pościgowej odpowiedziała stukając się w czoło. Zakopali więc zwłoki Takahashiego tam gdzie je znaleźli, a Yoshiego Hosodę zanieśli na prowizorycznych noszach do obozu nad rzeką. Ponad tydzień spędził w lazarecie, dręczony gorączką i koszmarnymi halucynacjami. Potem drugi, leżąc nieruchomo na łóżku, jedząc mechanicznie, to czym go karmili i odzyskując siły. W tym czasie, z telepatycznego szumu dowiedział się, że jego tożsamość jest już znana wszystkim, łącznie z najbardziej zainteresowanym. Słyszał myśli pełne niechęci, nawet nienawiści. "Zabić mordercę zanim będzie za późno"- to zdanie często się powtarzało. "To świat nowej szansy dla każdego, a jak na razie, jesteśmy mu winni przysługę. No i najpierw dowiedzmy się, co się naprawdę stało, kiedy walczył z tamtym draniem"- odpowiadali inni. Na razie więc pozwolono mu żyć, a personel szpitala dbał o niego, choć niezbyt przyjazne myśli towarzyszyły tej opiece. W szpitalu odwiedził go Ilquad. - Tak czy inaczej, to powinno należeć do ciebie - powiedział wsuwając mu w dłoń małe zawiniątko i odszedł. Przez materiał chustki do nosa Hideo wyczuł znajome kształty. To był plastikowy, nadpęknięty miecz i brzytwa. Po wyjściu ze szpitala żył tak, jakby ciągle był dla wszystkich Yoshim Hosodą, księgowym. Częściej tylko znikał w lesie, szukał miejsc gdzie nie docierał telepatyczny gwar. Nikt nie zadawał mu pytań. Często odbierał od różnych osób ich bezsłowne zarysy, ale ostatecznie w każdym brała górę obawa przed legendarnym zabójcą. A może Hideo zbyt silnie dawał do zrozumienia, że nie ma sensu pytać. Jak mógłby komukolwiek wyjaśnić to co przeżył? Kryzys psychiczny to jedno, a lata szkolenia - drugie. Ninja jest pragmatykiem - w każdej sytuacji. Wiedział co musi zrobić, zwlekał już za długo. Zwlekał... uciekał raczej przed przykrym obowiązkiem, a to nie leżało w zwyczaju mężczyzn z rodu Hideoshi. Jager - niepozorny, zwykły człowiek. Od pierwszego dnia po awaryjnym lądowaniu zajęty poszukiwaniem wody i jedzenia, szukaniem schronienia dla rozbitków z transportowca. Nie miał genialnego pomysłu na powszechne szczęście, za to dzięki niemu wspólny garnek nigdy nie był pusty. "Za co masz umrzeć?"- pomyślał Hideo. Plecy szczupłego mężczyzny pochylonego nad stosem świeżo złowionych niby-ryb napięły się. Jego ramiona zaczęły drżeć, ale po chwili uspokoiły się. Wyprostował się powoli i stanął twarzą w twarz ze swoim przeznaczeniem. Hideo od dawna wsłuchiwał się z oddalenia w jego myśli. Widział wielki strach i nie mógł się nadziwić determinacji. Byli teraz z dala od obozu, w górze strumienia, przy rozlewisku, gdzie ryby najlepiej brały. Jager przychodził tu codziennie, konsekwentnie odmawiając, gdy ktoś proponował mu swoje towarzystwo. Nareszcie się doczekał. Stał teraz ściskając w dłoni nóż i miał zamiar umrzeć walcząc. Hideo opadł na kolana i pokłonił się, dotykając czołem ziemi. - Jager san. Wybacz. - wychrypiał przez ściśnięte gardło. - Przybyłem na ten obcy świat, aby odebrać ci życie. Tak rozkazał mi Hiraki san. Wcześniej, nie wiedziałem nawet, że istniejesz. Byłem gotów cię zabić, wtedy, kiedy jeszcze nie wiedziałem czym jest śmierć. Nie było dla mnie ważne jakim człowiekiem jesteś, wtedy, kiedy jeszcze nie wiedziałem czym jest człowiek. Ciężki nóż wysunął się z ręki Jagera i wbił się w ziemie. Patrzył na klęczącego Japończyka i poza zdziwieniem nie czuł nic, aż do chwili gdy... "Ale poznałem śmierć i człowieka. Nie znam tylko jednej ważnej odpowiedzi." - ... usłyszał niewypowiedziane, a potem cudze wspomnienia zaczęły płynąć przez jego umysł. - Jager san, znasz już prawdę. Wiesz kim... byłem, wiesz co się stało. Żyłem w nieświadomości tego co czynię. Teraz nie umiem i nie chcę cię zabić. Nie chcę... - głos Hideo załamał się. "A to czego chcę, po raz pierwszy jest dla mnie ważne" - dopowiedział w myślach. Wyczytał litość w myślach Jagera i to przepełniło miarę. Zerwał się i pobiegł w stronę wypalonej równiny, za którą czerniał odległy, nieznany las, a jeszcze dalej wznosiły się szczyty gór. - Teraz ty też już wiesz - powiedział Hideo. Na dźwięk jego głosu Jeremiah drgnął i otworzył oczy. Przez chwilę patrzył nieprzytomnie, jakby budził się z głębokiego snu. - Nie poniosłem klęski. - kontynuował stary człowiek- Wręcz przeciwnie. Umarłem razem z Travisem Takahashim, abym mógł żyć naprawdę. A pierwszym, co zrobiłem w nowym życiu, było zaniechanie zabijania. Od tamtej pory zabijam tylko zwierzęta. Tylko wtedy, kiedy bronię swojego życia. To nie jest złe. - A czy znasz odpowiedź na moje pytanie? - zapytał Jeramiah. - Nie, ale wiem, gdzie możesz ja odnaleźć - z uśmiechem odpowiedział Hideo i sięgnął po gliniany dzbanek, aby napełnić kubek swojego gościa ciepłym naparem. Następnego dnia, tuż po świcie, rosi 6 Hideoshi i jego pierwszy uczeń wspólnie zasiedli naprzeciwko ściany. (1) Frank Herbert "Mesjasz Diuny", tłm. Maria Grabska powrót (2) shikan-taza jest praktyką, w trakcie której umysł jest intensywnie zajęty samym siedzeniem powrót (3) Stephen K. Hayes "Ninja. Art of Stealth" powrót (4) koan - w zen koanem jest sformułowanie wskazujące na ostateczną prawdę, a wyrażone w sposób, który wprawa ucznia w zakłopotanie. Koan nie mogą być rozwiązane na drodze logicznego rozumowania, lecz jedynie dzięki pobudzeniu głębszego poziomu umysłu, poza dyskursywnym intelektem powrót (5) satori - oświecenie, to jest samourzeczywistnienie, otwarcie oka Umysłu, przebudzenie ku swej Prawdziwej Naturze, a zatem i ku naturze wszelkiego istnienia powrót (6) rosi - (jap.: dosł. czcigodny, duchowy nauczyciel) zgodnie z tradycją praktyka zen odbywa się pod kierunkiem rosiego, którym może być zarówno człowiek świecki (mężczyzna czy kobieta), jak i mnich lub kapłan powrót Wszystkie terminy podane w oparciu o: Philip Kapleau "Trzy filary Zen", tłum. Jacek Dobrowolski |
Plik utworzony: 22-01-2001 Ostatnia modyfikacja: 22-01-2001 Copyright (c) 2000 Stanisław Witold Czarnecki |